Kraków
(maj 1940-czerwiec 1941)
Lanckorońskiej
już na samym początku przenosin wydawało się, że po stronie
niemieckiej panuje ład i porządek. Jednak się myliła, przejście
przez granicę było dla niej traumatycznym przeżyciem. Nie była
przygotowana na takie traktowanie, bez szacunku do godności
człowieka i jego własności osobistej. Na
początku ustawili ją w szeregu wraz z innym. Potem kazali przejść
do bunkra, gdzie ich podzielono. Musieli się rozebrać, a rzeczy
włożyć do osobnego worka. Każdy z osobna dostawał tabliczkę z
numerem do powieszenia na szyję. Lanckorońska dostała 57. Bardzo
oburzyło ją takie traktowanie i zmartwił fakt, jak się z nimi
obchodzono. Każdy został przeszukany od stóp do głów w
poszukiwaniu rzeczy cennych lub przemycanych. Następnie przechodzili
obnażeni do łaźni gdzie mieli się umyć. Na powrót dostawali
swoje worki ( oczywiście bez wszelkich pozostawionych
kosztowności).Niemcy krzyczeli Ratten Hinaus - szczury precz! , gdy
odjeżdżali. Ta zniewaga i wywyższanie się oprawców przeraziły
Autorkę. Dojechawszy do centrum Krakowa była oczarowana i w pewnym
sensie szczęśliwa, że przynajmniej jedno z pięknych polskich
miast nie zostało doszczętnie zniszczone czy zbombardowane. W
Krakowie Lanckorońska zamieszkała u znajomych i podjęła się pracy
pielęgniarki. Życie Polaków stawało się bardzo ciężkie. Na
każdym kroku podkreślano, że są Untermenschen (podludźmi). Coraz
więcej lokali i miejsc kultury było zamkniętych i dozwolonych
tylko dla Niemców. Praca pielęgniarki też nie była łatwa.
Codziennie do szpitala przywożono ludzi, którzy wracali z wywózek
cali pokaleczeni i chorzy . Bohaterka w ciągu 2-tygodniowej pracy
nie miała ani jednego pacjenta, który zdrowy lub żywy opuścił
szpital. Bardzo przygnębiała ją ta sytuacja, mnie ona wypełniła
wielkim żalem , gdyż tyle starań poszło na marne. Lanckorońska
dzięki swojej znajomości języka angielskiego opiekowała się
chłopcem angielskiego pochodzenia, któremu udało się uciec z
obozu. Autorka opisuje chłopca jako trochę próżnego , ale
mądrego,sprytnego i bardzo energicznego. Chłopiec ten każdego dnia
dodawał jej trochę uśmiechu i radości .Przynajmniej przez pewien
czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz