Lanckorońska należała do RGO (Rada Główna Opiekuńcza), jej celem na najbliższe kilka miesięcy stała się opieka i dożywianie więźniów politycznych. Przez kilka tygodni starała się o zdobycie pozwolenia u gestapo. Po wielu czasochłonnych rozmowach , w końcu je otrzymała . Konsekwencją tych działań, była swastyka na ramię, oraz wiele innych odznaczeń, które musiała nosić w pracy. Zaraz po uzyskaniu pozwolenia Lanckorońska wyjechała do Tarnowa do tamtejszego więzienia. Niestety tam napotkała na niespodziewane trudności. Przełożony więzienia zażądał od niej rozkazu z Wydziału Sprawiedliwości w Krakowie na prowadzenie działalności. Lanckorońska nie dała za wygraną i już na następny dzień wróciła do Krakowa. Przez następne 2 tygodnie biegała po urzędach, by zdobyć nakaz, aż w końcu się udało. 25 sierpnia już jechała do Tarnowa z 1200 porcjami zupy dla więźniów. Autorką wstrząsnął widok tamtejszych skazańców. Ludzie bladzi, wychudzeni ,wyglądający jak wrak człowieka .Bohaterka była, dumna i szczęśliwa z tego, że może im pomóc. Od teraz codziennie więźniowie byli dożywiani. Lanckorońska zmotywowała także miejscową ludność do pomocy. Okoliczne wsie wpłacały pieniądze i organizowały żywność. Jej działania nie ograniczały się tylko do Tarnowa, w następnych miesiącach odwiedziła również Jasło, Sanok i Nowy Sącz. W więzieniu nowosądeckim przeżyła szok. Podczas jej przyjazdu, całe więzienie rozstrzelano. Lankorońską wstrząsnęła ta wiadomość. Zapytała przełożonego, za co oni wszyscy umarli, a Gestapowiec odpowiedział jej, że za nic.
Czy w ogóle taki rodzaj i poziom okrucieństwa, bezduszności i braku szacunku może egzystować?!? Jak tak można ? Zabić kogoś tak po prostu bez powodu, to nie do pojęcia .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz